piątek, 15 maja 2015

Rozdział 3

Logan starał się oddzwonić do Kendalla, ale blondyn nie miał zamiaru odebrać telefonu. Logan zostawił go w spokoju i przestał wydzwaniać. Spojrzał na zegar, wiszący nad jego biurkiem. Dochodziła trzecia rano. Logan westchnął i przeczesał dłonią swoje włosy, które i tak były w nieładzie. Nie mógł iść spać, skoro i tak zaraz miałby się obudzić. Brunet ubrał czarne jeansy i czerwoną koszulkę z krótkim rękawem. Przekąsił coś. Nawet nie zauważył, kiedy siedząc na kanapie i wcinając Cheez-It, zasnął. Obudził się kilka minut po szóstej rano. Dopiero wtedy wziął prysznic, ogarnął włosy, pograł na konsoli i zrozumiał pewną rzecz. Była sobota. Sobota, piękny dzień, wolny dzień i mógł spać do dziesiątej… Nie miał jednak ochoty się położyć do łóżka i wstać o godzinie osiemnastej, marnując dzień. Spróbował jeszcze raz zadzwonić do Kendalla, niestety, nikt nie odebrał. Brunet dokończył rundkę w Forze Motorsport 5, ledwo wygrywając ostatnie okrążenie. Była już normalna godzina, prawie dziesiąta. Nie mógł uwierzyć, że tak szybko zleciały te godziny. Ubrał kurtkę, marzec w Minnesocie wymagał tego. Brunet poszedł do Kendalla. Jeśli nie chciał pogadać przez telefon, to na żywo. Stał przed drzwiami domu rodziny Knight. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu drzwi Katie, która była jeszcze w pidżamie.
- Cześć Katie, jest Kendall? – Zapytał Logan dziewięciolatkę.
- Jest, ale on nie chce z nikim gadać. O co w ogóle chodzi? – Zapytała. Logan nie wiedział czy powiedzieć Katie. Wolał raczej nie.
- O nic. Mogę wejść? – Spytał. Katie pokiwała głową i Logan wszedł do domu. Od razu skierował się ku pokojowi blondyna. Zapukał cicho.
- Katie, nie mam ochoty na rozmowę. Idź sobie. – Głos Kendalla nie brzmiał tak, jak zawsze. Był słaby i kruchy. Logan poczuł, że jego serce łamie się na kilka kawałków.
- To nie Katie. – Powiedział brunet wchodząc do pokoju. Kendall leżał na swoim łóżku. Głowa zwisała mu do dołu.
- Logan? – Powiedział Kendall, podnosząc się. – Tam są drzwi, jak umiesz wchodzić to wychodzić chyba też, prawda? – Dodał, wskazując na drzwi. Logan jednak nie wyszedł, tylko usiadł obok. Kiedy brunet się zbliżył do Kendalla, blondyn jęknął w celu wyrażenia nie chęci.
- Czego chcesz? – Kendall poprawił swoją grzywkę.
- Pogadać. – Logan odpowiedział na pytanie. Kendall przewrócił oczami i znowu położył się na łóżko.
- Nie ma, o czym. Po prostu zapomnijmy o tym. To się nigdy nie stało. Sam tak mówiłeś. Tylko mnie pocałowałeś i wyznałeś miłość, to nic wielkiego… - Odparł sarkastycznie blondyn. Logana lekko zdenerwowało jego gadanie, chociaż wiedział, że to prawda.
- Myliłem się, okay? To jest coś wielkiego. – Stwierdził Logan, a Kendall się uśmiechnął.
- To i tak będziemy się unikać i spieprzymy tą przyjaźń. – Kendall dalej mówił to, co Logan w nocy. Logan wiedział, że blondyn ma prawo być teraz zły i tak mówić, ale to było bardzo denerwujące.
- Wiem, co mówiłem, jasne? Wycofuję wszystko. Chcę żeby było dobrze. – Kiedy Logan to powiedział, Kendallowi przypomniało się, co mówił wczoraj. Że będzie mu dobrze tylko z nim.
- Ty chcesz…? – Zapytał Kendall, ale nie dokończył.
- Tak. Ale skoro ty jesteś przeciwko… - Logan zaczął się z nim droczyć, podchodząc do Kendalla, który dalej leżał w najlepsze. Brunet położył się obok.
- Nie jestem przeciwko. Ale ty jesteś.
- Ja jestem? Przecież sekundę temu mówiłem „tak”.
- No tak… I tak zwalam na ciebie. – Powiedział Kendall, a Logan się zaśmiał.
- Używasz za dużo taków. – Stwierdził Mitchell.
- Zabronisz?
- Jesteś idiotą.
- Ty większym.
- Nie wyzywaj mnie.
- Zrobiłeś to pierwszy.
- Zamknij się.
- Ty się zamknij.
- Mam ciebie dosyć.
- Ja ciebie bardziej.
- Kocham cię. – Po słowach Logana znowu zapadła cisza. Brunet miał ochotę się zastrzelić. Ostatnio, kiedy to powiedział też była ta idiotyczna cisza i też wyszedł na idiotę. Następnym razem zanim znów będzie coś chciał powiedzieć zaklei sobie usta taśmą, pomyśli i powie, kiedy uzna, że to konieczne.
- Też cię kocham, Logie. -  Powiedział Kendall szczerze. Logan był lekko zdziwiony, ale głównie szczęśliwy. Chciał pocałować blondyna, ale Kendall położył dłoń na usta Logana. – Nie. – Powiedział blondwłosy chłopak i zabrał swoją dłoń. Spojrzał na nią, a potem na Logana. – Polizałeś mnie!
- Wolałbym się z tobą lizać zamiast lizać twoją dłoń. - Jęknął Mitchell.
- Ale powiedziałem „nie”.
- Nie rozumiem, czemu. Powiedz „tak”.
- Nie.
- Przed chwilą nie znałeś innego słowa niż „tak”.
- I co z tego? Teraz mówię „nie”.
- Czemu? – Zapytał Logan.
- Nie chcę całować mojego przyjaciela, wolę mojego chłopaka. – Logan myślał nad tymi słowami, bo nie do końca zrozumiał. Kendall nie miał chłopaka!
- Ty nie masz chłopaka!
- Jezu, Logan… Zapłon…
- Robisz mi wodę z mojego pięknego mózgu! Powinienem cię ukarać. – Logan przywarł do ust Kendalla. Blondyn odwzajemnił pocałunek.
- Pocałowałeś mnie i wczoraj i dzisiaj. Według zasad musisz teraz zostać moim chłopakiem. Nie moja wina, nie ja ustalam zasady. – Kendall podniósł ręce w geście obronnym.
- Chyba będę musiał się do nich dostosować.


Camille usłyszała walenie do drzwi z samego rana. Jej rodzice byli już w pracy, a brat nocował u kolegi więc została tylko ona i śpiąca obok niej Jo. Nie budząc blondynki poszła otworzyć drzwi. Po drodze starała się coś zrobić z poranną fryzurą, ale niezbyt jej się to udało. Za drzwiami stał wściekły James. Camille wpuściła go do środka. Zaczęła parzyć kawę i poszła obudzić Jo. Zrobiła trzy kawy. James nie odzywał się ani słowem, ale obie dziewczyny myślały, że mu pęknie żyłka.
- Wal, o co chodzi. – Powiedziała Camille, widząc jak James ledwo trzyma filiżankę kawy.
- O Carlosa chodzi, a o co innego?! – Krzyknął James, a po chwili przeprosił i się uspokoił lekko.
- Co z Carlosem? – Spytała ciekawa Jo.
- On doszedł do paczki Stetsona! – James przypomniał sobie wczorajszy dzień. Kiedy wpieprzyli Jettowi poszli do Jamesa. Carlos wydawał się wtedy nieobecny i ciągle się wyłączał będąc w krainie własnych myśli. Szybko wyszedł od Jamesa. Szatyna zdziwiło zachowanie Carlosa. Ale Latynos wtedy zapomniał telefonu. Może i James nie powinien tego robić, ale kiedy zobaczył, że przyszła wiadomość od „Jett” musiał przeczytać. Okazało się, że Carlos zadaje się z Jettem i jego znajomymi ponad miesiąc. James nie miałby nic przeciwko temu, przecież Carlos może zadawać się, z kim tylko chce, ale Carlos go okłamał. James opowiedział wszystko dziewczynom. Były zszokowane, Carlos był tym, który nienawidził ich najbardziej.
- Co powinienem zrobić? – Zapytał James, patrząc na dwie dziewczyny naprzeciwko niego.
- Pogadać z nim. – Powiedziała Jo. James zobaczył, że dłoń Camille przesuwa się delikatnie po kolanie blondynki. Nie chciał im przeszkadzać, więc pożegnał się z nimi i od razu poszedł do Carlosa. Kiedy dziewczyny zostały same. Camille wstała i stanęła za blondynką. Zaczęła składać lekkie pocałunki na karku Jo i szeptać jej do ucha niegrzeczne słowa, na co blondynka chichotała. Przeniosły się do sypialni Camille. Jo leżała plecami na łóżku brunetki. Camille była nad nią i atakowała jej usta. Obie dziewczyny były w bieliźnie. Co było potem chyba wszyscy się domyślają.

^*^
Miał być rozwinięty wątek z Carlosem, ale to za tydzień. Carlos jest w paczce Jetta... Chyba zakładkę bohaterowie edytuję, kiedy pojawią się wszyscy przyjaciele Stetsona :D Nie nienawidźcie mnie za ten rozdział, był Kogan! 
Miłego weekendu, bo jest piątek :)
P.s. Kogan is real.

piątek, 8 maja 2015

Rozdział 2

- Kocham cię, Kendall. – Powiedział Logan. Brunet wiedział, że po tym wyznaniu może spieprzyć całą ich przyjaźń, ale wiedział też, że warto ryzykować. Czekał na odpowiedź ze strony Kendalla, ale blondyn nie odezwał się słowem. Logan stwierdził, że niepotrzebnie to powiedział i tylko spowodował niekomfortową ciszę, chociaż w tle było można usłyszeć dzieci na lodowisku.
- Jak już odzyskasz mowę, to zadzwoń. – Mitchell zszedł z lodowiska zrezygnowany. Zmienił łyżwy na buty i opuścił budynek. Zaś Kendall został na lodzie jeszcze z cztery godziny. Jeździł dookoła lodowiska myślał nad sytuacją, która się wydarzyła. Żałował, że wtedy się nie odezwał, a Logan pewnie się na niego obraził. Chciał zadzwonić do Jamesa lub Carlosa, ale oni pewnie się zajmowali sobą i nie chciał im przeszkadzać, drugą opcją były dziewczyny, ale jadły kolację z rodzicami. Kendall przeklinał ich wszystkich w duchu. Kiedy wrócił do domu od razu skierował się do swojej sypialni. Przewracał telefon w ręce, myśląc czy zadzwonić do Logana, ale nadal nie wiedział, co powiedzieć.  Do głowy przyszła mu też myśl, że Logan tylko żartował, ale szybko wyrzucił to z głowy. Znał się z Loganem tak długo, że wiedział, kiedy brunet mówi poważnie. Na wyświetlaczu telefonu miał numer Logana, wystarczyło tylko przycisnąć zieloną słuchawkę. To było takie proste, ale również trudne. Kendall kliknął słuchawkę i czekał, aż Logan odbierze.
- Halo? – Blondyn usłyszał zaspany głos Logana. Serce podeszło mu do gardła. Znów nie wiedział, co powiedzieć.
- Hej, Logan. – Powiedział niepewnie.
- Kendall? Wiesz, która jest godzina? – Faktycznie, było grubo po pierwszej rano. Kendall stracił poczucie czasu, kiedy myślał o tym, co się wydarzyło na lodowisku, aż nie zauważył, która była godzina.
- Teraz już wiem… Zadzwonić rano?
- Skoro mnie już obudziłeś, to nie. Jeśli chodzi o tą sytuację wczoraj to po prostu zapomnij. Załóżmy, że nic się nie wydarzyło.
- Czekaj, co? Rozumiem, że zaczynasz mnie całować, mówisz mi, że mnie kochasz tylko po to, by potem powiedzieć, że nic się nie wydarzyło?
- Pomyśl o tym, jak realista. Zaczniemy się unikać w szkole, przestaniemy rozmawiać, zniszczymy tą przyjaźń. Chcesz tego, żebyśmy przestali się wkrótce przyjaźnić? – Zapytał Logan.
- To nie jest myślenie realistyczne tylko pesymistyczne.
- No to przedstaw mi swój pomysł żeby wszystko było dobrze.
- Z tobą będzie dobrze, idioto. Albo wiesz, co? Wal się i „po prostu zapomnij”.

James i Carlos szli przez park, trzymając się za ręce. Obaj lubili takie momenty, kiedy są sami. Jakaś starsza kobieta siedząca na ławce spojrzała na nich przyjaźnie. To było fajne mieszkać w małym miasteczku, gdzie wszyscy byli przyzwyczajeni do ludzi o innej religii, orientacji seksualnej, pochodzenia, wzrostu lub koloru skóry. Ani James ani Carlos nie wyobrażali sobie życia w wielkim mieście typu Los Angeles lub New York, gdzie połowa ludzi miała coś przeciwko homoseksualistom. Chociaż w małych miasteczkach czasami znajdowały się takie osoby, jak…
- Hej pedały. – Carlos i James usłyszeli głos jednego z największych dupków świata, Jetta Stetsona. Jett Stetson sam był gejem, ale lubił dokuczać i poniżać innych. Prawdopodobnie były trzy osoby, którym nigdy nie dokuczał tylko się z nimi trzymał. Jedną z tych osób był Wally Dooley bardziej znany jako Wayne Wayne, który był chłopakiem Jetta.
- Czego chcesz, Jett? – Zapytał James, patrząc na ciemnego blondyna stojącego przed nim.
- Ja? Niczego… Nie mogę pogadać z moimi przyjaciółmi?
- Odwal się. -  Powiedział Carlos i odwrócił w kierunku, którym szedł najpierw. James dołączył do niego. Jett się niestety nie poddał i dogonił dwóch innych chłopaków.
- Nie odwalę się. Wy chyba po prostu chcecie żebym sobie poszedł, bo chcecie się zabawić gdzieś w krzaczorach. Żyjemy w Minnesocie, jest zimno, rozumiem. Każdy by chciał pobaraszkować, by się ogrzać. – Jett zaczął się śmiać. James był strasznie zdenerwowany, chociaż pięć minut wcześniej był oazą spokoju. – No wiecie, jak kto lubi. Jestem ciekaw, który z was byłby na górze, a który na dole.
- Zamknij się! – Krzyknął Carlos. Miał dosyć gadania Jetta, bo kto by nie miał dosyć durnego gościa, który gada o seksie w krzakach?
- Obaj wyglądacie na typ dominującego, ale stawiam bardziej na Jamesa… - Jett kontynuował swoją wypowiedź. James nie wytrzymał. Przywalił Jettowi w twarz. Stetson złapał się za policzek, który straszliwie bolał. Oczywiście, musiał oddać Jamesowi, ale to byłoby za łatwe, bo Jamesa by to nie ruszyło. Jett uderzył Carlosa.
- Ty pieprzona mendo! Uderzyłeś mojego chłopaka! – James znów miał lecieć na Jetta z pięściami, ale Carlos go przytrzymał.
- James, poradzę sobie. – Powiedział Carlos. Latynos zawsze uważał, że bójki są zbędne i lepiej ignorować drugą osobę. Chyba, że ta osoba była Jettem. Carlos uderzył Jetta w brzuch. Jett zaczął się na nich wydzierać i obrażać od niezrównoważonych psychicznie, a potem oczywiście przywalił Jamesowi. Obie strony uważały, że są kwita. Jett poszedł nękać innych, a James i Carlos kontynuowali spacer.


Jo była zdenerwowana pomimo tego, że obok niej siedziała Camille, która trzymała ją za rękę pod stołem. Rodzice obu dziewcząt się naprawdę dobrze dogadywali. Im dłużej kolacja trwała, tym szybciej Jo przestawała się martwić, że coś pójdzie nie tak. Ojciec Jo i ojciec Camille rozmawiali o wczorajszym meczu baseballa, zaś mama Jo i mama Camille rozmawiały, o... o wszystkim. Dziewczyny nasłchiwały o czym mówią ich matki.
- [...] Swoją drogą to ciekawe, że nasze dziewczynki oraz ich przyjaciele wszyscy zostali parami... - Wspomniała mama Camille. Dziewczyny spojrzały na siebie ze zdziwieniem. Kendall i Logan przecież nie byli parą.
- Ale mamo, przecież tylko ja z Camille i James z Carlosem jesteśmy razem. Kendall i Logan nie są parą. - Powiedziała brunetka.
- Przecież ich wczoraj widziałam, kiedy odbierałam twojego brata z treningu. - Wytłumaczyła im pani Roberts. Camille przewróciła oczami.
- To, że byli razem na lodowisku nie znaczy, że są parą.
- Camille, ja nie jestem jeszcze taka stara, że nie potrafię rozróżnić dwójki przyjaciół od całujących się na środku lodowiska kolegów mojej córki. – Obie dziewczyny wybałuszyły oczy. Wiedziały, że coś do siebie czują, ale nie sądziły, że potajemnie się umawiają. Były złe na ich, że nic im nie powiedzieli. Reszta kolacji przebiegła równie dobrze. Po skończonym wieczorze Jo nocowała u Camille. Przez całą noc rozmawiały. Camille wyciągnęła telefon.
- Oglądamy RedTube? – Zapytała brunetka. Jo spojrzała na nią pytająco. Blondynka nie była typem osoby, która oglądała porno, przeklinała i zachowywała się, jak większość osób w jej wieku. – Strona z filmami porno. – Wytłumaczyła. Jo zastanawiała się z pięć minut, po czym pokiwała głową twierdząco. Było to lesbijskie porno. Kiedy kilko minutowy film się skończył, Camille spojrzała na swoją dziewczynę. Jo spała.

^*^
Wiem, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału, ale już mam 1/2 kolejnego :D Tia, poznaliście Jetta :P Znowu nie mam nic do powiedzenia, więc powrócę do oglądania Niekrytego :)
Miłego weekendu (czemu weekend nie ma polskiej nazwy?)

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 1

Kendall westchnął cicho widząc jego przyjaciela, który rozmawiał z Carlosem i Jamesem. Kendall mógłby przysiąść, że Logan wyglądał, co najmniej, jak bóg seksu. Włosy postawione do góry, ciasne spodnie ledwo opinające jego tyłek, biały T-shirt podkreślający jego tors i granatowa bluza sprawiały, że kolana Kendalla miękły. Blondyn stał obok nich, ale nie uczestniczył w rozmowie, bo zapatrzył się na Logana. Każdy chyba uważał, że Logan wyglądał seksownie. Nawet heteroseksualni mężczyźni by to potwierdzili. James i Carlos opowiadali, jak było na ich wczorajszej randce. Ponoć James zabrał Carlosa do kina, a potem Carlos Jamesa na lodowisko. Logan uśmiechnął się do przyjaciół, kiedy przestali zwracać na niego uwagę, bo w drogę wszedł temat, który rozumieją tylko oni. Logan pomachał dłonią przed oczami Kendalla, a Kendall się ocknął i spojrzał pytająco na Logana.
- Zostawiamy te gołąbki i idziemy na lodowisko? – Spytał brunet. Kendall zaczął się zastanawiać, o jakie gołębie chodzi Loganowi, a potem zrozumiał, że chodzi o Carlosa i Jamesa.
- Sorry, Loges. Za godzinę się spotkamy. – Powiedział blondyn i się obaj rozeszli zostawiając Jamesa i Carlosa.
James po prostu przyssał się do twarzy Carlosa. Carlosa ręka dotknęła krocza Jamesa przez spodnie wyższego chłopaka. James jęknął cicho, czując, że jego erekcja robi się coraz większa.
- Jezu, Carlos… Chodźmy do ciebie. – Jęczał James. Carlos zdjął rękę z krocza Jamesa i złapał go za rękę i zaczęli iść spacerkiem. – Jestem napalony, a ty chcesz iść tak wolno? – Oburzył się James, który chciał już iść z Carlosem do łóżka. To nie było tak, że uprawiali seks, bo mieli dopiero szesnaście lat i nie śpieszyło się im. Kiedy szli razem do łóżka były to tylko pieszczoty i obu to odpowiadało. Jedyny Logan miał to za sobą, ale żałował. Zrobił to z sąsiadką w jego wieku, z którą znał się tylko z widzenia. Reszta z chłopaków była jeszcze prawiczkami, jak połowa osób w ich wieku.

Logan wracał do domu, było mu zimno, jak to zazwyczaj jesienią w Minnesocie, więc starał się dotrzeć tam jak najszybciej. Niestety jego plany pokrzyżowały Jo i Camille. Dziewczyny miały problem i zapytały o poradę, ale Logan nie znał problemu, poza tym nie mógł się wciąć, bo Jo i Camille zaczęły gadać same. Chłopak chciał je wyminąć, ale te mu nie pozwalały. Zaczęły paplać o jakiejś kolacji.
- A ty, co sądzisz Logan? Jo się nie potrzebnie przejmuje, prawda? – Zapytała Camille, a Logan nie wiedział, co odpowiedzieć.
- Ale ja… - Zaczął brunet, ale Jo mu przerwała.
- Camille, po prostu nie wiesz, jacy są moi rodzice! – Krzyknęła Jo, a z racji, że Logan stał obok usłyszał to tak głośno, że się złapał za ucho.
- Jezu… Nie stresuj się tak! Nic się nie stanie! – Tym razem Camille darła się do ucha Loganowi.
- Dziewczyny! – Wrzasnął Logan, a obie na niego spojrzały. Logan spojrzał na nie upewniając się, że ma prawo do głosu. – O co chodzi? – Zapytał i obie zaczęły przekrzykiwać siebie, chcąc mu wytłumaczyć. – Ale jedna mówi. Jo, mów. – Powiedział blondynce i kazał Camille być cicho.
- Dzisiaj jemy kolację z moimi rodzicami i rodzicami Camille. A jeśli moi rodzice nie polubią Camille lub jej rodziców to koniec. – Wytłumaczyła Jo, a Camille przewróciła oczami.
- Dobra… Teraz Jo cicho i Camille mówi. – Rozkazał Logan. I Camille zaczęła mówić tak szybko, że brunet nie zrozumiał. – Camille! Wolniej.
- Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego Jo się tak stresuje, przecież nic się nie stanie.
- Są dwa rozwiązania. Pierwsze, zabić waszych rodziców. Drugie, opanować się i zapomnieć o tej kolacji, zobaczycie, co się wydarzy. – Powiedział Logan i w końcu mógł wrócić do domu. Na dworze było strasznie zimno, chciał się napić gorącej czekolady. Jednak ledwo wszedł do mieszkania i przywitał swoich rodziców usłyszał domofon. Brunet podniósł słuchawkę i wymamrotał jakieś „Halo?”.
- Logan? Idziemy na to lodowisko? – Logan uśmiechnął się, kiedy usłyszał głos Kendalla, ale niezbyt mu się chciało tam iść.
- Wejdź, potem pójdziemy.

Dwie minuty później Kendall był już w mieszkaniu Logana. Chłopaki rzadko u niego bywali i nikt nie wiedział, dlaczego. Logan i Kendall poszli do kuchni, robiąc sobie gorącą czekoladę. Logan zamoczył palec w czekoladzie i wysmarował nią policzek Kendalla. W ramach zemsty Kendall ubrudził mu nos.
Brudzili się tą czekoladą, aż do czasu, kiedy całe twarze mieli w czekoladzie, a kubki były do połowy pełne. Zaczęli się śmiać widząc ich twarze, całe brązowe. Umyli twarze, dokończyli pić czekoladę i wyszli z mieszkania Mitchella.
- Kiedy wracałem do domu spotkałem Jo i Camille. – Zaczął Logan.
- Jaki miały tym razem problem?
- Kolacja z rodzicami… - Westchnął Logan. Kendall już wiedział, o co chodzi. Dnia powszedniego Jo mówiła mu o tym przez około cztery godziny.
- Jak dobrze, że jestem singlem. – Powiedział blondyn.
- Nie na długo… - Mruknął cicho Logan. Kendall nie zrozumiał jego słów, ale stwierdził, że to nic ważnego, a to było coś ważnego. Logan był zakochany w blondynie i wiedział, że Kendall jest w nim. Kiedyś James z Carlosem się wygadali, ale zaraz po wygadaniu tego zaczęli grozić Loganowi, że jeśli skrzywdzi Kendalla to oni skrzywdzą jego. Logan zaśmiał się na to wspomnienie. Chłopaki weszli na teren lodowiska. Zmienili buty na łyżwy i weszli na lód.  Jechali obok siebie, rozmawiając. Głównie był to temat hokeja. Nie wiadomo, po jakim czasie zaczęli rozmawiać o ich przyjaciołach. A w nawiasie mówiąc, o tej kolacji Jo i Camille. W pewnym momencie ktoś popchnął Logana, a ten stracił równowagę i ciągnąc ze sobą Kendalla runął na ziemię. Logan był oparty na łokciach, pomiędzy którymi była głowa blondyna. Kendall mówił, żeby Logan go puścił, ale Logan miał inny plan. Brunet przywarł ustami do ust blondyna. Kendall pisnął zaskoczony, ale oddał pocałunek. Nie było walki o dominację, bo Kendall dał pełną swobodę Loganowi. Całowali się z pięć minut. Kiedy się podnieśli z lodu żaden nie wiedział, co powiedzieć.
- Um… Kendall? – Zapytał nieśmiało Logan stojącego przed nim chłopaka.
- Co to było?! – Uniósł się blondyn. – Pocałowałeś mnie!
- Ale nie protestowałeś i nawet go oddałeś! – Kendall wiedział, że Logan ma racje. – Podobało Ci się? – Wypalił Logan, a Kendall się lekko zaczerwienił.
- Może… - Powiedział, ale Loganowi to nie wystarczyło.
- Nie ma „może”. Jest tylko tak lub nie.
- Dobra, tak. Zadowolony? – Zapytał retorycznie Knight.
- Czyli, że mogę zrobić tak? – Logan złożył pocałunek na ustach Kendalla. Trwał krócej niż trzy sekundy.
- Nie, nie możesz.
- Ale to zrobiłem. – Logan się uśmiechnął.
- Do czego zmierzasz? – Zapytał Kendall. Miał ochotę iść stamtąd i zapomnieć o tej sytuacji, ale życie tak nie działało.
- Kocham cię, Kendall.

^*^
Jezuuuu.... Co za stres przed publikacją :D Ciekawa jestem Waszej reakcji na to coś :D Same homoseksualne pary tutaj są, więc jak komuś to przeszkadza to może już opuścić tego Bloga :) Cóż. Napisałam już pare zdań, ale dopiero teraz napiszę "WITAM" :) Nawet nie wiecie, jaki stres... BOSE TO JEST STRASNE. Nie zabijajcie mnie za to, nie zjadajcie mnie za to, nie bijcie mnie za to, proszę. Miłego piąteczku i weekendu :) Btw. Klepię piątki, żeby nie były takie bez rozdziałowe :)